Usiadł na brzegu swojego łóżka, przesuwając
spojrzenie z białej, marmurowej ściany na gładką pościel w kolorze indygo. Spod
powieki wypłynęła zimna łza, która prześlizgując się po bladej twarzy, stoczyła
się na nagie udo właściciela. Szare, przepełnione bólem, tęczówki spoczęły na
bezwładnym ciele matki, które wisiało na grubej linie w drzwiach jego pokoju.
Przez lekko uchylone, blade usta wyciekały ostatnie resztki życia. Spojrzał na
swoje zakrwawione, brudne dłonie mocząc je kolejnymi łzami. Lodowate igły
przerażającego bólu przeszywały jego, ledwo bijące, serce sprawiając, że stare
rany otworzyły się na nowo. Przesunął smutne spojrzenie na wciąż krwawiące
ciało ojca leżące na podłodze z ciemnego drewna. W jego piersi wciąż tkwił
sztylet, pulsujący lekko w rytm ostatnich ruchów serca. Uśmiechnął się
ironicznie. Jak zadziwiający był fakt, że człowiek taki jak on miał serce.
Draco podniósł się z łóżka. Niczym w amoku podszedł do ciała ojca, nie zważając
na to, że brodzi w jego posoce rozlanej po podłodze. Ukląkł przy bezwładnym,
zimnym ciele, spoglądając z nienawiścią na węża śpiącego w kącie. Zakrwawioną,
drżącą dłonią ujął wysadzaną rubinami rękojeść sztyletu. Wolnym ruchem wyjął
ostrze z piersi. Przez chwilę z niezdrowym zafascynowaniem przyglądał się krwi,
ściekającej na zaciśnięte palce, po czym zsunął wzrok na wewnętrzną stronę
nadgarstka lewej ręki. Mroczny znak wypalał jego skórę. Wydawał się jeszcze
wyraźniejszy niż zazwyczaj. Wydawało mu się, że czaszka szczerzy się do niego z
wyższością, jakby ciesząc się, że już się od niej nie uwolni. Przyłożył ostrze
sztyletu do nadgarstka i bez wahania przeciął skórę. Nie miał siły dłużej nosić
tego piętna. Spod bezlitośnie odcinanej skóry trysnęła krew, a z oczu pociekły
kolejne łzy bólu. Zagryzł dolną wargę, zaciskając powieki. Jeszcze chwila i się
tego pozbędzie. Wyobraźnia podsunęła mu obraz Harry'ego. Jedyne lekarstwo na
jego ból. Sztylet wysunął się z jego ręki, opadając na zakrwawioną podłogę razem
z kawałkiem bladej skóry naznaczonej znakiem Czarnego Pana. Otworzył szeroko
oczy. Zdezorientowany rozejrzał się po swoim pokoju prefekta. Podniósł się do
siadu, przetarł oczy i spojrzał na swoje ręce. Były zupełnie czyste, na lewym
nadgarstku wciąż widniał wyblakły, mroczny znak. Marmurowa podłoga lśniła
zielenią w blasku ognia, tlącego się w kominku. Drzwi były zamknięte. Odetchnął
z ulgą, opadając na poduszki. Jest w
Hogwarcie. Przetarł twarz dłońmi. Znowu ten sam sen. Odkąd Lucjusz trafił do
Azkabanu Dracona wciąż nawiedzały te potworne obrazy. Martwa Narcyza, ojciec,
on jako morderca i Nagini w kącie jego pokoju. Ale dzisiaj… dzisiaj było coś
nowego. Harry. Co do tego wszystkiego ma Potter? Zmarszczył brwi, znów siadając
na łóżku. Harry jako jedyny środek na uśmierzenie bólu? Jak ma to rozumieć?
Jako żart wyobraźni, która podsuwała mu te irracjonalne obrazy czy jako swoje
podświadome pragnienie? Potter, bohaterski Gryfon mógłby załagodzić jego
cierpienia? Szczerze w to wątpił. Prychnął, kręcąc w niedowierzaniu głową.
Zasnął zaraz po kąpieli. Zerknął na zegar. Dopiero dwudziesta. Szybko wciągnął
na siebie czarne jeansy i wełniany golf, który dostał od matki. Sięgną po kubek
zimnej kawy, upijając z niego kilka łyków. Może to go otrzeźwi. Skrzywił się, odstawiając
naczynie. Musi z kimś porozmawiać aby zapomnieć o koszmarze.
* * *
Harry po raz kolejny odsunął się od klejącej
się do niego Ginny. Miał już tej dziewczyny serdecznie dosyć. Lubił ją, ale nie
wtedy kiedy stara się napisać na jutro przeklęty esej z transmutacji, a ta
włazi mu na kolana, co w efekcie kończy się pełnym kleksów pergaminem. Spojrzał
błagalnie na Hermionę, która rzuciła mu podejrzliwe spojrzenie, nic nie mówiąc.
- Wychodzę – warknął, podnosząc się z kanapy.
Ginny złapała go za rękę.
- O tej porze? Gdzie? – zapytała rudowłosa na
co on wyrwał nadgarstek z jej uścisku po czym wzruszył ramionami i wyszedł z
wierzy. Dziewczyna pewnie myślała, że po wojnie, kiedy jego obowiązki zmaleją,
zacznie poświęcać jej więcej czasu jednak… nie mógł. Powoli coraz bardziej go
irytowała i coraz mniej mógł znosić jej słodkie słówka, przytulanki i inne
pierdoły. Już nawet nie wiedział czy
nadal czuje do niej to co czuł jeszcze rok temu ale wiedział, że w środku… w
nim, naprawdę wiele się zmieniło.
Zbiegł po schodach do sali wejściowej.
Zatrzymał się na środku, rozglądając się dookoła. Nie wiedział co ze sobą
począć. Spojrzał na drzwi wyjściowe. Jeśli wyjdzie to gdzie? W Hogsmade bez
przyjaciół wcale nie jest fajnie. Mógłby odwiedzić Freda i Georga, ale posiedzi
u nich godzinę i znowu będzie się nudził, a miał ochotę… zniknąć na cały
wieczór. Trudno, coś wymyśli.
* * *
Draco spojrzał na pogrążonego w jakieś
francuskiej lekturze Blaise’a i westchnął cicho. Chciał z nim tylko porozmawiać,
a on nawet na to nie ma czasu. Przeniósł znużony wzrok na Pansy, która na
przemian pisała esej z transmutacji i objadała się belgijskimi czekoladkami,
przesłanymi przez Narcyzę, siedząc przed kominkiem. Westchnął jeszcze raz
niepocieszony. Czasami chciałby być Gryfonem. Granger i Weasley wciąż skaczą
nad Potterem jakby był z porcelany. Zerknął na Gregory'ego, który chrapał w
najlepsze, ośliniając, obitą czarną skórą, kanapę. Nie wytrzymując warknął pod
nosem po czym z gracją podniósł się ze swojego ulubionego fotela. Zabini oderwał
się od lektury, posyłając mu pytające spojrzenie.
- Idę do herbaciarni – oznajmił oburzonym
tonem, patrząc na Pansy ubabraną czekoladą.
- Jest dwudziesta pierwsza, herbaciarnia jest
zamknięta – mruknął Blaise. Teraz będzie się o niego troszczył?!
- W takim razie idę do Trzech Mioteł –
warknął Draco na co Parkinson wzruszyła ramionami, wkładając do ust kolejną
czekoladkę.
- Weź płaszcz – przypomniał mu Zabini, na co
blondyn prychnął i wyszedł z lochów. Musi zapomnieć o tym śnie i to jak
najszybciej. Chyba najlepszym na to sposobem jest upicie się Ognistą Whisky. –
Będzie mu zimno – stwierdził ciemnoskóry, wracając do lektury.
* * *
Harry
chuchając gorącym powietrzem na zmarznięte ręce, zerknął na pub, w którym wciąż
świeciło się światło. Zaciekawiony podwinął rękaw płaszcza i pociągając nosem,spojrzał
na zegarek na nadgarstku. Dwudziesta druga. Przegadał z bliźniakami aż dwie
godziny ale to nie zmieniało faktu, że Ginny pewnie wciąż czatowała na niego w
pokoju wspólnym Gryffindoru a on nadal naprawdę bardzo chciał uniknąć rozmowy z
nią. Rozmawiał o tym z bliźniakami. Uznali, że nawet jeśli nic nie czuje do
Ginny to i tak nadal należy do ich rodziny. Cieszył się, że tak to postrzegają.
Gdyby Ron dowiedział się o jego rozterkach zapewne zrobiłby wszystko, aby Harry
poczuł coś do młodej Weasleyówny. Prychnął pod nosem, ruszając w stronę Trzech
Mioteł. Kto by pomyślał, że Fred i Geroge dojrzeją do takiego stopnia aby móc
go pocieszać i mu doradzać. Poprawił szalik w barwach Gryffindoru zerkając na
sklep Weasleyów. Lubił tam przychodzić szczególnie w święta. Mieli tam mnóstwo
świątecznych gadżetów a kiedy wieczorem ludzie zaczynają się rozchodzić, jest
tam naprawdę miło i przytulnie. Uwielbia w zimowe wieczory rozmawiać z
bliźniakami w ich sklepie przy kubku gorącej czekolady. Kocha słuchać jak
rudowłosi przechwalają się swoimi pomysłami, jak Fred narzeka na to, że brat
nie poświęca mu już tyle czasu co kiedyś a George godzinami papla o Angelinie,
która właśnie zaszła w ciążę. Bliźniaki często przyprowadzają ze sobą rocznego
Teddy’ego, którego ojcem chrzestnym został Harry. Chłopiec przypomina Remusa,
wtykając wszystkim w usta swoje obślinione i nadgryzione słodycze, a
jednocześnie Tonks, denerwując się i zmieniając kolor włosów na krwisto
czerwony. Harry z szerokim uśmiechem pchnął drzwi pubu, wchodząc do ciepłego
wnętrza. Natychmiast zdjął szalik i płaszcz, rozglądając się za wolnym miejscem
i znajomymi twarzami. Siedzący przy barze Hagrid uśmiechnął się i pomachał mu,
na co Harry odwdzięczył się tym samym jednak jego uwagę przykuł siedzący w
kącie Draco z butelką Ognistej Whisky w ręce. Bez zastanowienia podszedł do
Ślizgona i usiadł naprzeciwko niego. Szare, mętne tęczówki spoczęły na jego
twarzy.
- Oh, witam Potter – Draco uśmiechnął się
szeroko, wyciągając rękę w stronę Harry'ego. Brunet uścisnął ją, również się
uśmiechając. Dobrze zrobił przychodząc tutaj. Malfoy zapewne niebyły wstanie
sam wrócić do zamku.
- Cześć Malfoy. Co tutaj robisz? – zapytał
wyraźnie Harry. Miał nadzieję, że Draco nie jest pijany na tyle, aby go nie
rozumieć. Blondyn spojrzał na swoją butelkę, po czym potrząsnął nią komicznie.
- Piję – odparł spokojnie. Najwyraźniej
alkohol go uspokajał i Draco nie miał zamiaru wypominać Harry’emu, że zadaje
bezmyślne pytania.
- Racja – przytaknął Gryfon. – A dlaczego?
Jeśli mogę wiedzieć – zapytał na co Malfoy przygasł nieco, przesuwając
spojrzenie na stół. Harry powiesił płaszcz na oparciu swojego krzesła,
świdrując blondyna ponaglającym spojrzeniem. W końcu Draco spojrzał na
Harry'ego, a w jego oczach czaiły się łzy.
- Potter, jak na Salazara sobie z tym
radzisz? – zapytał, jednak zaskoczony Gryfon nie zrozumiał pytania. – Jak
wytrzymujesz świadomość, że twoich rodziców nie ma, że twoja rodzina traktuje
cię jak śmiecia, że najbliższe osoby jakie masz to przyjaciele i gajowy? –
Draco przetarł energicznie oczy, starając się nie rozpłakać. Kiedy zobaczył
Harry'ego, coś w nim pękło. Może naprawdę Potter był jego lekiem na ten
lodowaty ból głęboko w sercu. – Nie mam pojęcia jak to robisz. Jesteś taki
beztroski i szczęśliwy mimo wszystko co ci się przytrafiło, a ja nie mogę
wytrzymać depresji matki i wyroku ojca. – Harry położył rękę na ramieniu Draco.
- Chodź na zewnątrz – zaproponował brunet. –
Może trochę wytrzeźwiejesz – wstał ze swojego krzesła, sięgając po płaszcz, po
czym pomógł wstać Malfoy'owi, który miał z tym nielichy problem. Musiało stać
się coś strasznego skoro Draco tak otwarcie o to zapytał. A może to po prostu
alkohol? Po drodze do drzwi uśmiechnął się do Hagrida uspokajająco i zapłacił
Madame Rosmercie. – Nie masz kurtki? – zapytał na co Draco zaprzeczył ruchem
głowy. Harry westchnął po czym wyprowadził Ślizgona na zewnątrz. Wciąż
podtrzymując go za łokieć zarzucił na jego ramiona swój płaszcz a szyję owinął
szalikiem. Draco spojrzał na materiał a widząc złoto i purpurę skrzywił się
ostentacyjnie. – Nie rób tak, bo nie wiem czy chcesz wymiotować czy po prostu
chodzi o kolory – upomniał blondyna.
- To ci powiem, że o kolory, Potter – odparł
Draco, opierając się o ścianę Trzech Mioteł i wyrzucając na drogę pustą butelkę
po Whisky.
- No więc o co chodzi? – zapytał Harry.
Ciekaw był co dręczy Draco na tyle, że stara się upić do nieprzytomności. Eh,
szlag by trafił jego bohaterską naturę i Gryfońską dobroć.
- Miałem sen - zaczął Draco po czym przerwał,
zrywając z siebie szalik Harry'ego. – Od czasu kiedy ojciec trafił do Azkabanu,
wciąż śni mi się ten sam sen – znów przerwał, sięgając po szal, który oddał
Harry’emu na co Gryfon zachichotał. – Zimno – wyjaśnił Draco. - Śni mi się, że
jestem w moim starym pokoju w MalfoyManor, zupełnie nagi. Na łóżku leży moja
ulubiona kołdra w kolorze indygo. Moja matka popełnia samobójstwo, wiesza się… na
drzwiach mojego pokoju. Płaczę, mam zakrwawione ręce. Obok łóżka leży ciało
ojca z jego sztyletem w piersi. Zabiłem go. Cała podłoga jest zakrwawiona, a ja
wstaję i do niego podchodzę. Klękam przy nim i wtedy zauważam Nagini śpiącą w
kącie. Wyjmuję sztylet z piersi ojca i przykładam do lewego nadgarstka. Odcinam
sobie skórę, na której mam mroczny znak, po czym się budzę – opowiedział Draco.
Miał w sobie na tyle zdrowego rozsądku, że nie wspomniał tej części o Harrym.
Nagle poczuł nieprzyjemne zawirowania w brzuchu, pochylił się i zwymiotował.
Sam nie wiedział czy za sprawą alkoholu czy scen ze snu. Harry szybko odgarną
mu włosy z czoła i zaczął głaskać po plecach.
- Chodź do Hogwartu – zakomenderował, kiedy
Malfoy wyrzucił z siebie wszystko. – No chodź – objął blondyna w pasie i powoli
zaczęli iść w stronę szkoły. Harry, mimo że nic nie powiedział, myślał o śnie
Draco i chyba już znał odpowiedź. Bądź co bądź po siedmiu latach miał wprawę w
interpretowaniu wizji i snów
No tak, ostatnie pytanie było zdecydowanie w stylu Draco. Ciekawa jestem o, co może chodzić z tym snem, ale skoro Harry ma podejrzenia, których NIE ZNAMY! (grr) to niedługo się dowiemy.
OdpowiedzUsuńNo, jak mogłaś zapomnieć o tym opowiadaniu? Drugie drarry jakie czytam xd Od oglądania tego Quo vadis, aż nie wiem, co pisać, więc powiem tylko, ze wkurza mnie Ginny i, że czekam na ciąg dalszy. :3 Powodzenia
Och, jaka telepatia pójść tam gdzie jest Draco. Widzę, że nuda to jest to coś co powinno ludzi motywować do miłości. Eno, dobra, mam jakoś dziwną fazę ostatnio. Opowiadanie jest tak świetne na jesienną, deszczową pogodę, że aż prosi się o kolejną część. Mam nadzieję, że nie będę musiała na nią czekać AŻ tak długo. Ginny - ty to powinnaś wyjść(nie - Harry) i nie wracać, a nie biedny Harry przez ciebie lekcji nie odrobił. Ciekawa jestem jakie znaczenie ma ten sen oraz jego rozwiązania. Jeśli chodzi o sam tekst to był genialny, jakoś szybko mi zleciało, aby go przeczytać. Nawet nagromadzenie tylu pięknych słów nie od raziło mnie, aby po przeczytaniu chociażby trzech zdań, wyjść i nie przeczytać jeszcze raz. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńOh kocham cię i twoje opowiadania,,, wszystkie i te jeszcze nie napisane też xD haha
OdpowiedzUsuńUwielbiam Drarry, tyle się już tego naczytałam, wszystko było do siebie podobne a tu proszę jaka miła niespodzianka. Bardzo mi się podoba, to jak Draco i Harry się do siebie zbliżyli, cieszę się, że się zaprzyjaźnili, a przynajmniej są na etapie - kolega x kolega.
Trochę martwi mnie sen Draco, mam nadzieję, że to żadne wizję czy coś w tym stylu. Harry mam nadzieję pomoże blondynowi ^^
A Ginny,, a Ginny niech się odczepi od Harry'ego >_< grrr
Nie mogę się doczekać kolejnej notki, bardzo mnie wciągnęło to opowiadanie, chociaż ma dopiero 3 rozdziały, chociaż szczerze mówiąc po przeczytaniu Prologu już się w nim zakochałam ^^ haha
Założę się że nie tylko ja ale i reszta czytelników nie może się doczekać kolejnego rozdziału ^^ Więc jak tylko znajdziesz czas, pisz :)
Oh aby nigdy nie opuściła cię wena :)
Rozdział super.
OdpowiedzUsuńTen sen Draco przerażający, dobrze że Harry mu pomógł.
Ale coś widzę że ostatnio zapomniałaś o tym opowiadaniu a szkoda :(
Witam,
OdpowiedzUsuńopowiadanie mi się bardzo podoba, choć nie przepadam bardzo za tekstami o Portterze to tutejsze opowiadanie mi się bardzo spodobało, i mówiąc szczerze mam ochotę na więcej...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńHarry już nie jest zainteresowany Ginny, Draco pijany i pomaga mu Harry, no chyba naprawdę Harry jest tym który może pomóc Draco, a w zasadzie chyba pomogą sobie nawzajem...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia