poniedziałek, 11 listopada 2013

Trough the Barricades IV


Rozrywający czaszkę ból głowy nie jest tym co chce się czuć zaraz po przebudzeniu. Nie jest tym również palący, gorzki posmak w ustach i zapach ognistej whisky dlatego właśnie Draco Malfoy nie miał pojęcia za jakie grzechy zaraz po odzyskaniu świadomości poczuł właśnie tą, zabójczą mieszankę.
- Draco, dlaczego Potter wychodził z twojego pokoju? - Od strony drzwi rozniósł się irytujący głos Pansy, w tej chwili niesamowicie drażniący Dracona. - Nic ci się nie stało? Dlaczego on tutaj był? - Kolejna salwa pytań wypadła z ust brunetki po czym dopadła do łóżka Malfoy'a. - Wyglądasz strasznie - stwierdziła, po krótkiej chwili przyglądania się blondynowi. Draco westchnął ciężko, zmarszczył brwi i z trudem przełknął ślinę. Jego zamroczony mózg lawirował pomiędzy decyzją potraktowania Parkinson jakimś wyjątkowo paskudnym zaklęciem a udawaniem, że nadal śpi. Niestety z każdym rokiem spędzonym w Hogwarcie doświadczał faktu iż Pansy nie jest aż tak głupia na jaką wygląda a z powodu niewiadomego położenia swojej różdżki otworzył powoli oczy. - Draco?
- Nic mi nie jest - odparł zachrypniętym głosem i z niezadowoleniem zmarszczył brwi. Przecież nie wypił wczoraj aż tak dużo.
- Co Potter...
- Zajął się mną, ponieważ moi kochani przyjaciele nie mogli mi pomóc, bo obżeranie się słodyczami i czytanie po raz setny jakiegoś bzdurnego francuskiego romansu jest ode mnie ważniejsze - warknął, łypiąc groźnie na Parkinson. Pansy zmieszała się wyraźnie, spuściła wzrok na swoje kolana, czekając nie wiadomo na co. Draco podniósł się do siadu i oparł o poduszki, przymykając oczy. Pewnie trwałby tak dłużej, zupełnie ignorując przyjaciółkę, gdyby nie to, że do jego nozdrzy dotarł zapach kawy. Powoli odwrócił głowę w stronę szafki nocnej i rozchylił powieki. Na niewielkiej, srebrnej tacce znajdowała się filiżanka parującej kawy, talerzyk z tostami z dżemem i mała fiolka z lekko fioletowym eliksirem. - Co to? - Zapytał, wskazując na jedzenie. Pansy niepewnie uniosła wzrok po czym zmarszczyła gniewnie brwi.
- Potter kręcił się tutaj od rana, pewnie coś kombinuje - warknęła. Draco przez chwilę myślał nad jej słowami po czym, ignorujące je, sięgnął po kawę. - Nie pij tego. - Na twarzy Pansy pojawiło się jawne przerażenie.
- Pansy. - Draco delikatnie dmuchnął na gorący napój. - Nie uważasz, że to spora przesada? Nie jesteśmy już dziećmi, nie rywalizujemy ze sobą. Najwyższy czas wydorośleć - zganił dziewczynę i upił łyk kawy. Na jego twarzy od razu pojawił się delikatny uśmiech. Kawa była idealna, mocna i słodka, taka jaką Draco lubił najbardziej. Tylko... skąd Potter o tym wiedział?
- Co to znaczy? - Zapytała skołowana Parkinson. Blondyn z dnia na dzień zaskakiwał ją coraz bardziej.
- Zawarłem z Potterem rozejm. Już nie będzie tych dziecinnych kłótni o najmniejszą bzdurę, rozumiesz? - Odparł spokojnie, odstawiając filiżankę. Sięgnął po fiolkę i przez chwilę kontemplował jej zawartość. Pansy dokładnie śledziła jego ruchy. Nie wierzyła, że Draco ma zamiar to wypić przecież to musi być jakiś podstęp Pottera. Malfoy zamieszał fiolką delikatnie po czym wzruszył ramionami i wypił eliksir jednym haustem. Był delikatnie słodki i dziwnie mrowił w język. Zamlaskał cicho i z zaskoczeniem poczuł jak okropny ból głowy i nieprzyjemne uczucie w rządku znikają. - Eliksir na kaca? - Zapytał, jeszcze raz przyglądając się fiolce. - Interesujące.

* * *

Harry po cichu usiadł obok Rona, mając nadzieję, że nie zostanie zauważony ani przez Hermionę ani przez Ginny. Niestety, jak zwykle, nie udało mu się to. Ignorując karcące spojrzenie przyjaciółki sięgną po jajecznicę, zerkając na stół Slytherinu. Na razie nie było przy nim ani Malfoy'a ani jego przyjaciół.
- Harry - Hermiona wyprostowała plecy i odłożyła sztućce. Zapowiadało się na poważną rozmowę. - Gdzie byłeś przez całą noc?
- Skąd wiesz, że mnie nie było? - Zapytał po chwili ciszy i spojrzał na przyjaciółkę, wypychając policzki chlebem. Hermiona wydęła lekko usta i odchrząknęła cicho. Była wyraźnie niezadowolona.
- Ron mi powiedział. Wyszedłeś tak późno. Ginny czekała na ciebie aż do pierwszej - wyjaśniła, dyskretnie zerkając na rudowłosą wpatrującą się w Harry'ego zmęczonym spojrzeniem. Brunet westchnął cicho, również odkładając sztućce. Szlag by trafił jego wyrzuty sumienia. Ostatnio coraz częściej miał wrażenie, że jest zmęczony byciem heroicznym Gryfonem. Co więcej docierała do niego świadomość, że czego by nie zrobił i tak nie zadowoli wszystkich.
- Byłem zdenerwowany więc poszedłem się przejść. Wstąpiłem do bliźniaków a potem do Trzech Mioteł. - Wyjaśnił szybko, wracając do krojenia swojej kiełbaski. Wiedział, że to nie wystarczy jednak jak zawsze miał złudną nadzieję, że może tym razem Hermiona nie będzie aż tak dociekliwa. Przedłużająca się cisza uświadomiła mu, że jednak i tym razem będzie musiał zrelacjonować każdą minutę, podczas której był nieobecny. Powoli przeżuł kęs, zastanawiając się co powiedzieć po czym upił łyk herbaty. - Spotkałem tam Malfoy'a. - Kątem oka zauważył jak Ron się spiął. Hermiona pozostała niewzruszona. - Był kompletnie pijany więc zaprowadziłem go do jego pokoju. - Usta Rona otworzyły się bezwiednie. - Chwilę tam z nim siedziałem ale zasnąłem na fotelu i obudziłem się dopiero rano. Wszystko. - Zakończył poirytowany. Chyba nigdy nie będzie mu dane dowiedzieć się czym jest prywatność.
- To... bardzo miłe z twojej strony, Harry - oceniła Hermiona na co Ron przeszył ją zszokowanym spojrzeniem. - Proszę, nie zaczynaj Ron - upomniała go i po chwili wróciła do jedzenia. Harry wiedział, że teraz dokładnie analizowała to co powiedział.
- Czego mam nie zaczynać? - Zapytał Ron, kiedy w końcu przeżuł ogromną porcję swojego śniadania. - Miona, on... Malfoy... co to ma w ogóle znaczyć? - Zmarszczył brwi i wbił spojrzenie w Harry'ego. Brunet przełkną ślinę. Co ma mu powiedzieć? Że pewnej mroźnej nocy nad jeziorem zawarł z Mafoy'em rozejm? W zasadzie nadal nie wiedział czy to stało się na prawdę czy tylko mu się przyśniło.
- Malfoy był totalnie pijany nie dotarł by sam do Hogwartu. Hagrid pomógł mi go tutaj przyprowadzić - mruknął w końcu. Dokładnie widział jak mina Rona złagodniała po wzmiance o Hagridzie. - Kazał mi się nim zająć, bo Merlin wie co mogło mu przyjść do głowy - dodał, mając nadzieję, że to wystarczy aby załagodzić sytuację. Ron jeszcze przez chwilę wpatrywał się w niego po czym uśmiechnął się lekko.
- Sorry, stary. Już myślałem, że wiesz... zaczynasz go lubić... czy coś. - Weasley poklepał przyjaciela po plecach, śmiejąc się cicho.
- No co ty? Przecież to fretka - odparł Harry, odwracając spojrzenie od Rona. Jego uwadze nie umknęło intensywne spojrzenie Hermiony i jej zagadkowy wyraz twarzy. Przełknął głośno ślinę, spoglądając na stół Slytherinu. Jego spojrzenie natychmiast dostrzegło stalowoszare tęczówki wpatrujące się prosto w niego. Draco uśmiechnął się delikatnie i poruszył ustami. "Dziękuję" - Harry wyczytał z jego warg. Oddał uśmiech jednak nie mógł oderwać spojrzenia od Dracona. Pod wpływem uśmiechu jego smutne tęczówki zaczęły lśnić jakąś nieokreśloną emocją a blade policzki wydały się delikatnie zaróżowić. Nieco potargane blond włosy odbijały poranne promienie słońca tak, że miało się wrażenie iż wokół Draco pulsuje jakaś subtelna poświata. Jedyne co docierało do niego w tym momencie to, to że Draco Malfoy jest najpiękniejszą istotą jaką w życiu widział.

* * *

Harry stanął na swoim miejscu, oddychając nerwowo. Czuł w brzuchu dziwne mrowienie. Było mu cholernie zimno. Nic dziwnego, początek grudnia a on był zmuszony stać roznegliżowany nad ogromnym, zimnym jeziorem, czekając na spotkanie z trytonami. Odetchnął głęboko lodowatym powietrzem, pocierając ramiona. Obok stał Neville, uśmiechając się pokrzepiająco. Przyjaciel znowu załatwił dla niego Skrzeloziele. Przechodzący obok profesor Slughorn klepnął go w plecy, życząc powodzenia. Ściskając w ręce obślizgłą roślinę, odwrócił się w stronę trybun, szczękając zębami. W jego kierunku zmierzali Ron i Hermiona.
- Jak się czujesz, Harry? - Zapytała przyjaciółka, lustrując go troskliwym spojrzeniem. - Nie stresuj się. Wiesz co robić. Poradzisz sobie na pewno.
- Wiem ale jest mi tragicznie zimno - odparł, pociągając nosem. - Mogliby już zacząć. - Uśmiechnął się, patrząc na pokrzepiające miny przyjaciół. - Czekajcie... skoro wy jesteście tutaj to... kto jest tam? - Zapytał, wskazując kciukiem na taflę jeziora.
- Eee... może Ginny? - Ron wychylił się, najwyraźniej próbując dostrzec coś w mętnej wodzie. - Nie, widziałem ją kiedy wychodziliśmy ze szkoły - zaprzeczył swoim przypuszczeniom, patrząc na Harry'ego wysoce skonsternowanym spojrzeniem. - Może McGonagall? - Zaśmiał się po czym oberwał w głowę od Hermiony.
- Już ty dobrze wiesz kto tam jest - szepnęła do niego Hermiona tak aby Ron niczego nie usłyszał. Harry spojrzał na przyjaciółkę nic nie rozumiejącym spojrzeniem. - Idziemy, za chwilę się zacznie. Powodzenia Harry, trzymamy za ciebie kciuki. - Ucałowała przyjaciela w policzek i łapiąc Rona za rękę skierowała się w stronę trybun.
- Dzięki. - Harry uśmiechnął się krzywo, rozglądając się po zgromadzonych. Wyszukiwał w tłumie znajomych twarzy. Ginny faktycznie siedziała na trybunach w towarzystwie Luny i Deana. Seamus siedział zaraz obok, machając do zbliżających się Rona i Hermiony a Neville stał obok niego. Harry zmarszczył brwi. Jeśli nie jego przyjaciele to kto?
- Proszę o uwagę! - w zasięgu najbliższych dwóch kilometrów rozległ się głos profesor McGonagall. Harry szybko lustrował zgromadzony tłum, starając wychwycić kogo mogło brakować. Przed oczami mignął mu Zabini, którego szaty zdobiły plakietki "Hogwart zwycięży" i "Potter najlepszy". - Na wystrzał z armaty... - dyrektorka urwała, patrząc groźnie na Argusa Filcha - ...możecie ruszać w poszukiwaniu tego co zgubiliście. Życzę wam powodzenia - zakończyła krótką przemowę. Nieco spanikowany Harry włożył skrzeloziele do ust a zaraz potem rozległ się głośny huk armaty. Potter wskoczył do lodowatej, mętnej wody psychicznie przygotowany na nieprzyjemną przemianę. Kiedy po krótkiej chwili na szyi wyrosły mu skrzela a między palcami pojawiły się błony popłyną przed siebie. Tym razem dobrze wiedział gdzie szukać. Trochę dziwił go fakt, że komisja nie zdyskwalifikowała go za to, że ostatnim razem brał udział a teraz zadania były takie same. Zasadniczo dzięki temu miał przewagę a przynajmniej tak mu się wydawało. Może potem odbiorą mu za to punkty? Z resztą, wszystko jedno. Nie zależało mu na wygranej. Robił to tylko dlatego, że poprosili go o to przyjaciele... i reszta szkoły. Przedarł się przez gąszcz wodorostów, mijając po drodze kilka, zaskakująco spokojnych, druzgotek.  Kiedy wypłyną zza ostatniej warstwy wodnego zielska zobaczył trzy osoby zawisające bezwiednie w wodzie. Zupełnie zdezorientowany przyjrzał się się twarzom osób. Dwie dziewczyny, których zupełnie nie rozpoznawał, Krukonka i Puchonka a między nimi szczupła, męska postać, której blond włosy unosiły się wokół głowy niczym aureola. Harry podpłyną powoli bliżej, przyglądając się lekko zielonkawej twarzy Dracona. Cóż to miało znaczyć? Musiała zajść jakaś ogromna pomyłka! Pewnie kontemplował by dłużej tą zaskakującą sytuację gdyby nie to, że obok niego przypłyną człowiek z głową rekina. Z różdżki Dimitrowa wystrzeliło białe światło, rozrywając roślinę trzymającą Krukonkę na dnie po czym złapał ją i skierował się ku górze. Harry dopiero po chwili otrząsnął się z szoku i szybko zaczął działać. Nie zależało mu na zwycięstwie ale to nie było powodem aby zawieść całą szkołę! Rozerwał pętającą Dracona roślinę, złapał go w pasie i czym prędzej ruszył ku powierzchni. Płynął najszybciej jak mógł, widząc przed sobą przecinającą wodę postać Dimitrowa. Warknął cicho, poprawił uchwyt na talii Malfoy'a i przyspieszył jeszcze bardziej. Obejrzał się za siebie, słysząc niepokojące odgłosy. W dole Maeva próbowała opędzić się od druzgotek. Wrócił spojrzeniem do Dimitrowa, który nieoczekiwanie zatrzymał się w miejscu. Głowa rekina zaczęła się deformować na co Harry uśmiechnął się zadowolony. Transformacja przestawała działać. Nie zawracając sobie głowy szamoczącymi się rywalami popłynął szybko ku powierzchni, czując jak efekty skrzeloziela zanikają powoli. Kilka chwil później wyłonił się na powierzchnię, ściskając mocniej Malfoy'a. Tuż przy jego uchu Draco zachłysnął się powietrzem i spanikowany objął jego szyję.
- Co ja...? - Ślizgon zakrztusił się wodą. Był kompletnie otumaniony. Zdrętwiałe z zimna ręce kurczowo zaciskał na silnych ramionach Harry'ego, rozglądając się gwałtownie. - Czy ja...? To drugie zadanie? - Zapytał w końcu, szczękając zębami. Harry tylko przytaknął ruchem głowy, marszcząc brwi. Za nimi ktoś wypłynął na powierzchnię, głośno chlupocząc. - Nie umiem pływać - Tuż przy uchu usłyszał przerażony szept Dracona.
- Trzymaj się. - Harry wzmocnił chwyt w pasie Malfoy'a i skierował się w stronę jednej z drewnianych ramp. Płynął najszybciej jak potrafił. Czuł, że wszystkie mięśnie go palą jednak głośny oddech Bułgara za plecami i niekontrolowane jęki Draco dodawały mu sił. Wkrótce kompletnie zmęczony, zmarznięty i obolały wszedł na rampę, wciąż trzymając Malfoy'a w ramionach. Blondyn trząsł się niczym w ataku padaczki. Hermiona szybko podała Harry'emu ręcznik drugi, zarzucając mu na głowę. Harry ku niezadowoleniu przyjaciółki zdjął ciepły ręcznik ze swoich ramion i okrył nim bladego Draco, którego dłonie wciąż kurczowo ściskały ramiona Pottera. Po krótkiej chwili podbiegła do nich Luna, okrywając ich grubymi kocami i Ginny z kolejną porcją puchatych ręczników. Hermiona złożyła na jego policzku przyjacielski pocałunek, gratulując mu. Ginny i Luna powtórzyły ten gest. Przy Draconie niczym z pod ziemi pojawiła się Pansy, lamentując nad jego stanem i odrywając go od Harry'ego. Zaraz po tym podbiegli do Gryfona Ron, Seamus, Neville i Dean, wykrzykując głośne gratulacje. Przyjaciele całkowicie pochłonięci zwycięstwem Harry'ego zupełnie nie zwrócili uwagi na Malfoy'a.
- Dzięki. - Harry uśmiechnął się szeroko do przyjaciół, zaraz po tym kiedy Cho Chang przytuliła go mocno. Gryfoni zaczęli wykrzykiwać jakąś skoczną piosenkę, klaszcząc przy tym głośno i tłocząc się wokół Pottera. Do śpiewu Gryfonów z zapałem dołączyła się reszta uczniów Hogwartu. Na sąsiednią rampę właśnie wciągano wyczerpaną Francuzkę. Harry'emu nie umknął dyskretny uśmiech profesor McGonagall, która podrygiwała stopami w rytm zabawnej piosenki naprędce wymyślonej przez Rona i Seamusa. Rozejrzał się za Malfoy'em, który otoczony przez Ślizgonów znajdował się już prawie na drugim końcu rampy. Jego sine usta wciąż drżały mocno a skostniałe dłonie ściskały kubek z parującym napojem. Zabini stał za przyjacielem, co jakiś czas pocierając jego ramiona okryte kocami. Pansy skakała nad nim, wyrzucając z siebie coraz to bardziej skomplikowane pytania a Goyle stał obok, podśpiewując pod nosem. Niespodziewanie ich spojrzenia spotkały się ze sobą. Draco przez długą chwilę wpatrywał się w intensywnie zielone oczy Harry. Zawsze go intrygowały i przerażały zarazem. Tak intensywne, pełne emocji, żywe. Wyrażały dokładnie to co Harry czuł w danym momencie. Dzięki nim można było w nim czytać jak w otwartej księdze. Lata obserwacji sprawiły, że dokładnie wiedział jak zmieniają się oczy Pottera pod wpływem poszczególnych emocji. Nikt inny nie miał takich oczu. Tak pięknych i jednocześnie tak dziwnych, niespotykanych, osobliwych. Podejrzewał, że te oczy koloru Avady Kedavry będą go prześladować przez całe życie. Irracjonalne było to, że tak żywe i dobre oczy mają kolor śmiertelnej klątwy.
- Draco, co to miało znaczyć? - Zapytał Zabini, stając naprzeciwko przyjaciela. Draco odwrócił spojrzenie od Harry'ego i zerknął na przyjaciela niepewnie. - Dlaczego to ty zostałeś przydzielony do Pottera? - Draco poczuł jak pieką go powieki i wzruszył ramionami. Nie miał pojęcia dlaczego. - Wiesz jak brzmi podpowiedź ze złotego jaja?
- Nie wiem, Blaise. Nie znam się na tym - odparł nieco podenerwowany Draco.  Przyjaciel był niepokojąco poważny.
- To pieśń trytonów. Podążaj za mym głosem. Na lądzie trudno śpiewać nam. Godzinę masz więc poświęć ją by odzyskać własność swą - zacytował zaniepokojony. Nie wierzył, że Draco nie widział w tym nic niepokojącego... prócz tego, że prawie godzinę spędził pod wodą. Draco pokiwał głową, zastanawiając się nad usłyszanymi słowami. - Chodzi o to...
- Draco, chodź do środka. Będziesz chory - marudziła Pansy, przerywając Zabiniemu.
- Dobrze - mruknął Malfoy. - Dokończymy naszą rozmowę Blaise. - Złapał koc, który zsuwał się z jego ramion i poszedł za Pansy w stronę zamku, spoglądając jeszcze na Harry'ego przysłuchującemu się żywo dyskutującym przyjaciołom.

* * *

Harry westchnął cicho, kiedy obok niego usiadła Hermiona. Wiedział, że będzie chciała porozmawiać o dzisiejszym zajściu jednak miał nadzieję, że nastąpi to później. Najgorsze było to, że nie wiedział co mógłby jej powiedzieć. Nie wiedział nawet co o tym myśleć. W jego głowie panował mętlik. Zamknął powoli czytaną książkę, odłożył ją na stolik i spojrzał na przyjaciółkę. Hermiona podciągnęła kolana pod brodę i wpatrywała się w ogień buzujący w kominku.
- Powinieneś pójść do pani Pomfrey po coś na wzmocnienie. Możesz być chory - powiedziała, przerywając długą chwilę ciszy. Kiedy Harry nie odpowiedział zamrugała i spojrzała na niego. Ogień oświetlał jego zamyśloną, zmęczoną twarz. Zawsze, dosyć nieskromnie, uważała że zna Harry'ego najlepiej. Szybko u miała zrozumieć jego zachowanie, emocje nim targające i rozpoznać co chce zrobić niestety tym razem ta umiejętność zawodziła. Nie umiała odczytać z zachowania przyjaciela niczego konkretnego. Niby nic się nie zmieniło, niby zachowywał się tak samo jednak coś było nie tak. Wszyscy myśleli, że Harry już nie ma zmartwień. Zabił Voldemorta więc powinien być wesoły i wiecznie zadowolony. Ale jednak nie był. Wciąż tkwił w nim ten ogromny smutek, którego nigdy do końca nie rozumiała mimo znajomości jego źródeł. Harry czegoś potrzebował, pragną... czegoś wciąż mu brakowało ale prawdopodobnie nawet on nie był w stanie stwierdzić czego dokładnie.
- Wiem - odparł w końcu łamiącym się głosem. Odchrząknął cicho i spojrzał na przyjaciółkę. - Ale nie chcę - dodał po chwili, uśmiechając się lekko. Znając jego szczęście pani Pomfrey znalazłaby jakiś powód aby przetrzymać go w skrzydle szpitalnym przynajmniej na jedną noc.
- Harry... co to miało znaczyć? - Zapytała w końcu. Brunet spojrzał na nią pytająco. - To dzisiaj. Dlaczego w jeziorze był Malfoy? - Ukonkretniła swoje pytanie. Harry westchnął i uśmiechnął się smutno po czym wzruszył ramionami, kręcąc głową.
- Nie wiem, Miona - odparł w końcu cicho. - Zanim czara wylosowała mnie na uczestnika turnieju poszedłem w nocy nad jezioro. Musiałem pomyśleć, odreagować... nie wiem. Spotkałem tam Malfoy'a. Zaczęliśmy rozmawiać, wiesz? O... o wojnie, o jego matce i o mojej sytuacji. Zapytał mnie dlaczego odrzuciłem jego przyjaźń a ja mu to wyjaśniłem a potem... zaczęliśmy od nowa. W sumie od tamtego momentu nie rozmawialiśmy ani razu oprócz tego kiedy spotkałem go pijanego w Trzech Miotłach. Nie jesteśmy już wrogami ale... nie wiem kim. Coś dziwnego się stało a ja chyba nie do końca mogę to wyjaśnić. - Jak zawsze w czasie rozmowy z Hermioną łapał go słowotok. Wiedział, że przyjaciółce może wszystko powiedzieć i że ta go zrozumie. Nie zacznie się drzeć ani obrażać jak Ron, nie będzie zazdrosna jak Ginny ani nigdy przypadkiem nie wygada tego co jej powiedział. Hermiona westchnęła cicho i pogłaskała go po ramieniu.
- A Ginny? - Zapytała po chwili. Od początku tego roku widziała, że Harry zmienił swój stosunek do siostry Rona. Nie wodził za nią rozmarzonym wzrokiem, nie zabiegał o jej uwagę ani nie starał się spędzać z nią każdej wolnej chwili. Zasadniczo ją ignorował. Oczywiście martwiła się Ginny. Dziewczyna nie wiedziała o co chodzi, była smutna i podłamana jednak bardziej niepokoił ją stan Harry'ego. Takie zachowanie było do niego nie podobne.
- Nie wiem - mruknął Harry, wpatrując się w ogień. - Już... nie czuję tego samego. Nie... chyba już jej nie kocham. Jest ładna, lubię ją ale zacząłem ją traktować bardziej jak młodszą siostrę. Nie wiem dlaczego. Po prostu. Jeszcze przed wojną zrobiłbym wszystko aby z nią być a po... jakoś tak powoli zaczęło się to we mnie wypalać. Nie wiem co się stało - znów wzruszył ramionami. Czuł się naprawdę zagubiony w swoim wnętrzu. Jego emocje szalały, zagłuszając zdrowy rozsądek.
- Pamiętasz kiedy zupełnie przestałeś o niej myśleć w ten sposób? - Zapytała, patrząc uważnie na twarz Harry'ego. Miała pewną dziwną tezę ale sama nie mogła w nią uwierzyć. Oczywiście nie miałaby nic przeciwko temu. Zależało jej na szczęściu Harry'ego ale po prostu wątpiła w tak gwałtowny obrót sytuacji.
- Hm... - Harry mruknął w zamyśleniu. Przez chwilę nic nie mówił po czym uśmiechnął się do siebie lekko i spojrzał na Hermionę. - Jakoś po rozprawie oskarżającej Malfoy'a i Narcyzę... tak myślę - odpowiedział a na jego ustach wciąż gościł ten osobliwy uśmiech, który Hermiona dobrze znała.
- Harry - westchnęła cicho, nie wiedząc co mu powiedzieć. Prawdopodobnie najlepiej byłoby gdyby doszedł do tego sam, jednak znając Harry'ego i jego podejście do spraw tego typu było mało możliwe aby udało mu się zrozumieć zaistniałą sytuację w przeciągu pięciu lat! - Oj, Harry. - Brunet spojrzał na przyjaciółkę zdziwionym spojrzeniem po czym wrócił do kontemplacji ognia. Na pewno jeszcze wrócą do tej rozmowy. Był tego pewien.

* * *

- Blaise - mruknął cicho Draco, siadając obok przyjaciela na skórzanej kanapie. Po dzisiejszym przeżyciu był dziwnie roztargniony. Zabini spojrzał na blondyna i uśmiechnął się delikatnie. Nigdy, przenigdy nie przyznałby tego nagłos ale Draco zawsze wydawał mu się tak niesamowicie delikatny i dziecinny. Może dlatego, że znał go od tej strony, od której mało kto ma okazję go poznać.
- Draco - odparł, odkładając czytaną książkę na podłokietnik. - Myślałeś nad tym? - Zapytał, uważnie przyglądając się bladej twarzy przyjaciela.
- Tak. Doszedłem do wniosku, że byłem wrogiem numer jeden Pottera zasadniczo to w pewnym sensie robi ze mnie jego własność więc to ma jakiś sens, ale znając życie to pewnie w cale nie jest takie łatwe i zaraz zaskoczysz mnie jakimiś mało prawdopodobnymi informacjami z którymi, czy chcę czy nie, będę musiał się pogodzić. - Draco spojrzał na przyjaciela nieco podkrążonymi oczami na co ten przytaknął ruchem głowy. Blondyn westchnął cicho, bardziej zatapiając się w oparciu kanapy. - Tak więc słucham, znawco.
- Parkinson mówiła mi, że zawarłeś z Potterem jakieś... porozumienie, tak? - Zapytał na co Draco przytaknął głową. - A to znaczy, że już nie jesteś jego wrogiem więc ta opcja automatycznie odpada. - Draco westchnął ciężko, przymykając oczy. - Zazwyczaj do tego zadania bierze się kogoś kto dla uczestnika jest bardzo ważny. Rodzina, przyjaciel... partner. - Zabini zerknął kątem oka na Dracona, który nijak zareagował na jego słowa. - A to znaczy, że najwyraźniej jesteś dla Pottera bardzo ważny - zakończył po czym zapadła cisza. W napięciu czekał na reakcję przyjaciela.
- I o to tyle hałasu? - Zapytał w końcu nieco zaskoczony Draco. - Najwyraźniej Harry ma mnie za przyjaciela - mruknął i energicznie wstał z kanapy aby zaszyć się w swoim pokoju. Blaise prychnął, kręcąc głową. Draco jak zwykle zupełnie nie zrozumiał jego aluzji.
- "Harry", co? - szepnął, otwierając książkę.

* * *

Harry przewrócił się po raz kolejny na plecy, nie mogąc zasnąć. Jak się domyślał było coś około trzeciej nad ranem. Westchnął głośno i usiadł na łóżku. Rozejrzał się po dormitorium. Ron jak zwykle mruczał coś pod nosem, Seamus i Neville pochrapywali cicho a Dean spał z otwartą książką u boku. Uśmiechnął się na ten widok. Tak bardzo lubił na to patrzeć. Nie wyobrażał sobie jak to będzie po zakończeniu szkoły. Kiedy obudzi się w środku nocy a zamiast przytulnego dormitorium zobaczy ciemne pomieszczenie, które będzie musiał nazywać swoją sypialnią. Nie zobaczy światła księżycowego wpadającego przez okna wierzy Gryffindoru. Nie będzie mógł spojrzeć na pogrążone we śnie twarze najbliższych mu osób. Harry już teraz wiedział, że będzie miał problem z zaśnięciem, nie mogąc się wsłuchiwać w senne wywody Rona o pająkach, gumochłonach, Quidditchu i Hermionie, nie usłyszy w tle cichego chrapania Neville'a i pochrząkiwania Seamusa. Nie będzie mógł spojrzeć, wyrwany ze snu, na spokojną twarz Deana wtuloną w książkę. Harry'ego znowu ogarnęło przytłaczające uczucie samotności, które znalazło swoje miejsce w gardle jako piekąca gula utrudniająca oddychanie. Wstał z łóżka i powstrzymując cisnące mu się do oczu łzy sięgną po pelerynę niewidkę. Zarzucił ją na siebie, złapał swoją różdżkę i najciszej jak mógł wyszedł z dormitorium a potem z wierzy Gryffindoru. Nie mógł przestać myśleć o tym o czym rozmawiał wieczorem z Hermioną. Wciąż zadawał sobie pytania, na które nie miał odpowiedzi. Dlaczego już nie kocha Ginny? Dlaczego Malfoy był w jeziorze? Dlaczego nie rozumie tej całej sytuacji? O co chodzi? I dlaczego, do jasnej cholery, Hermiona nie może mówić jaśniej? Wciąż dręczyło go dlaczego Hermiona tak nagle urwała ich rozmowę w żaden sposób nie podsumowując jego problemu. Coś takiego nie leżało w jej zwyczaju. Westchnął ciężko, przymykając oczy przez co prawie uderzył w zbroję stojącą pod ścianą. Mruknął coś pod nosem rozdrażniony. Wciąż łapał się na tym, że jego myśli krążą wokół Dracona. Zasadniczo nie było w tym nic dziwnego. Draco zawsze był jego nemezis. Dopóki nie zakochał się w Ginny w każdej wolnej chwili myślał o Malfoy'u jednak teraz coś z tymi myślami było nie tak. Już nie wyzywał go od najgorszych, nie wyszukiwał jego wad i słabych punktów, nie wyśmiewał go ani nie podejrzewał o jakieś niecne działania. Teraz jego myśli skupiały się wokół smutnych, srebrnych oczu Draco; jego błyszczących włosów, alabastrowej skóry, delikatnego uśmiechu i... strachu przed wodą. Nigdy nie podejrzewał, że Draco może bać się wody. Jego myśli oderwały się od Ślizgona, kiedy z jednego z korytarzy wyszedł Filch. Harry zatrzymał się i wstrzymał oddech. Charłak mruczał coś do siebie, złorzecząc na wszystko wokół. Kiedy przeszedł obok i nie zwrócił na niego najmniejszej uwagi Harry odetchnął głośno i ruszył w dalszą drogę. Nie miał pojęcia dokąd idzie.

* * *

Draco uważnie stąpał po oszronionych stopniach, kierując się na najwyższą kondygnację sowiarni. Było tragicznie zimno, jednak mając w pamięci swoją nocną wyprawę nad jezioro ubrał się ciepło, zabierając ze sobą nawet czapkę, szalik i grube rękawiczki. Kiedy dotarł na samą górę uśmiechnął się pod nosem. Sowiarnia niedawno była czyszczona a z racji tego, że ostatnio mieszkało tutaj niewiele sów było naprawdę czysto. Nogami zgarnął sobie większą ilość siana, delikatnie ogrzał je zaklęciem i usiadł zadowolony. Ostatnimi czas dręczyła go straszna bezsenność co bardzo go irytowało. Prawdopodobnie była ona wywołana rodzinnymi problemami a teraz także słowami Blaise'a. Nie miał pojęcia co przyjaciel chciał mu przekazać. Dobrze, najwyraźniej był ważny dla Harry'ego ale co z tego? Potter miał dużo przyjaciół, lubił prawie każdego więc Draco nie widział w tym żadnego problemu... a jednak wciąż coś go męczyło. Podskoczył, kiedy usłyszał jak drzwi sowiarni otwierają się z głośnym piskiem. Miał nadzieję, że to nie ten głupi charłak. Siedział cicho, wychylając się najbardziej jak mógł aby zobaczyć czy ktoś wszedł do środka. Drzwi zamknęły się cicho po czym po wieży rozniósł się odgłos kroków. Dracon czekał cierpliwie, ściskając różdżkę w kieszeni płaszcza. Kroki było słychać coraz wyraźniej a jednak nadal nikogo nie było widać. Nieoczekiwanie usłyszał szamotaninę i głuchy huk a nad schodami pojawiła się głowa Pottera.
- Na brodę Merlina - warknął Harry, odrzucając pelerynę niewidkę. Gryfon klęczał na schodach, klnąc brzydko i szukając swoich okularów.
- Na Salazara, Potter - westchnął Draco, któremu znacznie ulżyło. - Czyś ty zwariował? - Zapytał wstając ze swojego miejsca. Harry spojrzał na blondyna i zmrużył oczy. Jedyne co widział to rozmazane plamy. - Jak bardzo jesteś niezgrabny? - Zapytał, śmiejąc się cicho i schodząc kilka stopni w dół. Harry patrzył za nim, nie wiedząc co powiedzieć, zupełnie nie spodziewał się tutaj Malfoy'a. Blondyn pochylił się, podnosząc stłuczone okulary Gryfona.
- Reparo. - Machną krótko różdżką po czym podał okulary właścicielowi.
- Dzięki. - Harry założył je i szybko wstał ze schodów, łapiąc pelerynę niewidkę. - Nie wiedziałem, że tutaj jesteś - powiedział szybko, czując że musi się wytłumaczyć.
- Też tak sądzę - prychnął rozbawiony zachowaniem Pottera. Nic więcej nie mówiąc wrócił na swoje miejsce i usiadł na kupce siana, uśmiechając się delikatnie. Harry jednak nadal stał na schodach, wpatrując się w blondyna. - Będziesz tam tak sterczał? - Zapytał, chowając różdżkę do kieszeni. Harry przełknął głośno ślinę i ruszył w stronę Dracona. Szybko zorganizował sobie prowizoryczne siedzenie z siana i usiadł obok Malfoy'a. Przez długą chwilę milczeli, wpatrując się w abstrakcyjne wzory pary wydobywającej się z ich ust. O dziwo czuli się przy sobie zaskakująco swobodnie. Draco uśmiechnął się dyskretnie, słysząc jak Harry pociąga nosem. Gryfon znów był tylko w cienkiej piżamie i trampkach.
- Czy ty nie potrafisz się ubrać Potter? - Zapytał w końcu, patrząc w zarumienioną twarz Harry'ego. Brunet przez chwilę patrzył na niego pytającym spojrzeniem po czym uśmiechnął się szeroko.
- Nie wiedziałem, że tutaj przyjdę - wyjaśnił w końcu. - Nie umiałem zasnąć więc pomyślałem, że się przejdę ale nogi zaniosły mnie aż tutaj. - Draco uśmiechnął się szerzej a jego oczy jak zwykle zabłyszczały tą nieopisaną emocją.
- Głupiś - mruknął Malfoy, odrywając spojrzenie od rozczochranych włosów Pottera. - Mam ten sam problem - dodał, patrząc w górę na kilka sów, które przypatrywały im się nieco zaspanymi oczami. Znów zapadło milczenie. Draco z zainteresowaniem obserwował ptaki a Harry uważnie przyglądał się profilowi blondyna. Jego ostre, arystokratyczne rysy twarzy dodawały jego twarzy niesamowitej powagi. Podskoczył kiedy coś brązowo-białego załopotało mu przy głowie. Draco parsknął cicho i wyciągnął rękę, na której usiadła sowa.
- Merlnie, to twoja sowa? - Zapytał, wodząc oczami po dużym, brązowym ptaku. Jego żółte ślepia wpatrywały się w Harry'ego dosyć niepokojąco.
- Tak, Magnificus. - Draco pogłaskał sowę po łebku i odstawił na podłogę. Ta usadowiła się obok niego, chowając łepek między skrzydłami. - A twoja? - Zapytał, wracając spojrzeniem do Harry'ego. Jego zielone oczy zabłyszczały gwałtownie.
- Już... już nie mam sowy - odpowiedział, łapiąc w palce kilka źdźbeł siana. - Zginęła w tamtym roku. Zaatakowali nas śmierciożercy, chciała mnie bronić i... oberwała - wytłumaczył, czując w gardle piekącą gulę. Hedwiga była tylko ptakiem jednak przywiązał się do niej. Była jego łącznikiem z światem magicznym kiedy na wakacje musiał mieszkać u Dursley'ów. Była z nim przez całe sześć lat.
- Przykro mi. - Draco przełknął głośno ślinę i położył rękę na ramieniu Gryfona. Harry wyglądał na tak przerażająco smutnego, że nie wiedział co zrobić. Nigdy nie widział go takiego i chyba zaczynał rozumieć dlaczego jego przyjaciele zawsze tak wokół niego skaczą.
- No nic, miała długie życie... nie ma co rozpaczać. - Harry odetchnął i spojrzał na Malfoy'a, uśmiechając się smutno. Potter był absolutnie beznadziejny w ukrywaniu emocji.
- Nie chciałeś nowej? - Zapytał ostrożnie miał nadzieję, że nie pogorszy sytuacji. Harry przez chwilę nic nie odpowiadał po czym kichną głośno, przestraszając Dracona. - Na Salazara - westchnął blondyn, kręcąc głową. Nie zwracając uwagi na pytające spojrzenie Harry'ego zdjął swój szalik i zaczął rozpinać płaszcz. - Masz, ubierz - podał mu ubranie, chowając dłonie w obszerne kieszenie grubego swetra z golfem.
- Nie będzie ci zimno? - Zapytał Harry, okręcając zielono-srebrny szal wokół szyi. Draco spojrzał na niego, unosząc jedną brew.
- Żartujesz sobie, Potter? Ubrałem się jakbym miał zamiar spać w zakazanym lesie. - Zaśmiał się, pokazując Harry'emu rękawiczki z kożuszkiem. Harry parsknął cicho, ubierając ciepły płaszcz Draco, pachnący... tak nieziemsko. Harry nie miał pojęcia cóż to za zapach, który tak przyjemnie drażnił jego nozdrza jednak miał pewność, że należy do Dracona.
- Pasuje ci - mruknął Ślizgon, poprawiając Potterowi szalik w barwach Slytherinu. Harry przez chwilę przyglądał się ciemnej zieleni szalika i mruknął cicho.
- Wiesz... tiara przydziału chciała mnie umieścić w Slytherinie - oznajmił, nie wiedząc dlaczego. Draco długo wpatrywał się w jego twarz z ręką wciąż znajdującą się na szalu.
- Naprawdę? - Zapytał w końcu głosem wyrażającym kompletne zdziwienie.
- Tak, ale poprosiłem ją żeby tego nie robiła więc w końcu wybrała Gryffindor - wyjaśnił na co Draco spojrzał na niego dziwnie, zabierając rękę.
- I dobrze, nie pasowałbyś do Ślizgonów... chociaż w zielonym ci do twarzy - odparł, zagryzając dolną wargę. Harry uśmiechnął się szeroko, w palcach miętoląc źdźbła siana.
- Dzięki - mruknął, spuszczając wzrok na swoje kolana. Z niewiadomych powodów cisza między nimi stała się nieco krępująca. Oboje zaczęli myśleć o niezrozumiałych słowach swoich przyjaciół, zerkając na siebie raz po raz. Srebrne promienie księżyca wpadające przez okna baraszkowały we włosach Harry'ego i oświetlały jego zarumienioną twarz. Draco zastanawiał się kiedy rysy twarzy Pottera tak zmężniały. Jeszcze do niedawna w wyobraźni wciąż widział go jako dzieciaka z ogromnymi okularami i dziwną blizną na czole jednak ostatnio zaczął zauważać zmiany, które nastąpiły w nim od pierwszego roku w Hogwarcie. Czasami, w wielkiej sali, nie mógł napatrzeć się na silne, męskie rysy jego szczęki, nieogolone policzki i wciąż rozwichrzone włosy. Harry był tak przyjemnie dla oka niechlujny, że Draco nie miał pojęcia jak to robi. Z wiekiem okrągłe okulary zamiast go oszpecać dodawały mu uroku, stanowiąc miłą przeciw wagę do silnie zarysowanej, kwadratowej szczęki a blizna już w ogóle nie zwracała jego uwagi. Czy chciał czy nie musiał przyznać, że Harry stał się strasznie przystojny. Gryfon spojrzał na niego, porażając zielenią oczu w których odbijały się smugi światła. Draco przełknął głośno ślinę, zsuwając wzrok na nieco krzywy nos Harry'ego. Podobał mu się. Nie wiedział dlaczego, po prostu uważał, że taki jest najlepszy, inny nie pasowałby do Harry'ego. Jego uwagę przykuły wąskie usta, które poruszyły się niespokojnie. Jak zawsze były suche i nieco spierzchnięte jednak dziwnie kuszące. Draco, niczym w amoku, wyciągnął rękę i położył ją na policzku Harry'ego. Jego serce dudniło mocno a oddech przyspieszył. Przesunął kciukiem po jego wargach, spoglądając w zaskoczone zielone oczy. Połyskiwało w nich coś co mówiło Draco, że powinien to zrobić. Powoli pochylił się do przodu, zbliżając ich twarze do siebie. Harry owiewał jego twarz gorącym oddechem. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała w szybkim tempie. Delikatnie położył dłoń na biodrze blondyna. Draco oblizał usta i przysunął się jeszcze bliżej, stykając ich wargi ze sobą. Automatycznie zamkną oczy, rozkoszując się gorącem ust Gryfona. Harry przełknął głośno ślinę, czując że ma problemy z oddychaniem. Przesunął dłoń na plecy Dracona, uchylając lekko usta. Zamknął oczy, kiedy poczuł jak Draco opiera się na nim, pogłębiając pocałunek. Westchnął cicho, obejmując blondyna i zahaczając językiem o jego język. Po chwili już leżeli na sianie, obłapiając się i całując namiętnie. Oboje zupełnie nie panowali nad swoimi ruchami. Chcieli jak najwięcej. Jak najwięcej dotknąć, poczuć, poznać. Niczym obłąkani tarzali się po podłodze, przyciskając mocno do siebie nawzajem. Draco wsunął dłoń w miękkie włosy Harry'ego i szarpnął je nieco, całując go po całej twarzy. Okulary Harry'ego zniknęły gdzieś w całej tej szamotaninie przez co widział tylko plamy. Wsunął zimne dłonie pod sweter Draco, rozkoszując się delikatną skórą jego pleców. Pocałunki Dracona zsunęły się na gorącą szyję Harry'ego zaraz po tym jak drżące dłonie zerwały z niej szalik. Nagle sowa Dracona zerwała się do lotu, przywracając im zdrowe zmysły. Oboje zamarli w bezruchu, nie wiedząc co zrobić. Draco przycisnął czoło do ramienia Gryfona, uspokajając oddech a Harry odchylił głowę do tyłu, mając w niej kompletny mętlik. Oboje nie mieli pojęcia dlaczego to zrobili i co nimi kierowało. Draco odchrząknął cicho i przełknął głośno ślinę, zaciskając pięść na rękawie Harry'ego. Bał się podnieść wzrok. Nie wiedział co Harry zrobi. Zignoruje i wyjdzie a potem już na niego nie spojrzy? On by tak zrobił gdyby nie męcząca świadomość, że sam to wszystko zaczął. Westchnął cicho, wciągając zapach Harry'ego przypominający marcepan. Uwielbiał marcepan. Prychnął cicho po czym zesztywniał, czując jak ręka Harry'ego znika z jego pleców.
- Co... co to miało znaczyć? - Tuż nad uchem usłyszał cichy, zachrypnięty głos Harry'ego.
- Nie wiem - odparł, przerywając długą chwilę ciszy. Wzruszył ramionami i zwlekł się z Pottera, siadając obok niego. - Nie mam pojęcia - mruknął jakby sam do siebie. Harry także podniósł się do siadu, odwracając się przodem do Dracona. Malfoy oparł łokcie na zgiętych kolanach i wpatrzył się w bezchmurne nocne niebo. Cisza między nimi znów przedłużała się niemiłosiernie. Harry wpatrywał się w smutne oczy Draco, przełykając gęstą ślinę. Sam przed sobą nie mógł ukryć, że podobało mu się to co robili jednak wciąż nie miał pojęcia co to mogło znaczyć. Zawsze się nienawidzili, skakali sobie do gardeł a teraz... tak nagle... bez żadnego ostrzeżenia. O dziwo nie przerażała go myśl, że Draco był chłopakiem. Bardziej martwiło go to, że był Malfoy'em. - Od samego początku, kiedy o tobie usłyszałem, zależało mi na twojej przyjaźni a kiedy ją odrzuciłeś wciąż zabiegałem o twoją uwagę. Chciałem żebyś zobaczył, że twoi przyjaciele to nic nie warci idioci i żebyś przeszedł na moją stronę ale ty cały czas miałeś mnie gdzieś. W końcu zacząłem cię nienawidzić tak mocno, że jedyne o czym myślałem to jak uprzykrzyć ci życie. Kiedy Czarny Pan wrócił i zlecił mi zadanie miałem chwile słabości. Wciąż zastanawiałem się czy nie iść do ciebie, nie powiedzieć ci o tym, może byś mi pomógł... w końcu jesteś chłopcem, który przeżył. Wtedy to wszystko minęło i miałem tylko nadzieję, że mnie zauważysz i mi pomożesz. Chyba wtedy naprawdę zacząłem cię lubić. A potem... potem już wiesz. - Po policzku Draco potoczyła się łza, którą szybko starł wierzchem dłoni. Harry zupełnie nie spodziewał się takiego wyznania. - A teraz. - Draco pociągnął nosem a jego podbródek zatrząsł się niepokojąco. - Nie wiem. Jestem taki słaby - jęknął a łzy znów pociekły z jego oczu. Tym razem nawet nie próbował ich ścierać. Harry porażony tym widokiem objął blondyna i zaczął delikatnie się kołysać. Zupełnie tak samo jak robiła to Hermiona, kiedy był załamany.
- Cii - uciszał go, głaszcząc po głowie. Nie wiedział co ma robić. Raczej nigdy nie pocieszał nikogo. - Draco. - Pocałował jego pachnące włosy, ściskając mocniej. Po kilkunastu minutach szloch ustał jednak Draco wciąż nie odsuwał się od Harry'ego. Znów bał się unieść wzrok. Nie wiedział co się z nim dzisiaj działo. - Ja... nie wiedziałem, przepraszam. Nie miałem pojęcia, że... że na mnie liczysz - znów pocałował Dracona w głowę.
- Ty nie masz za co przepraszać. - Draco uniósł głowę i sam nie wiedząc dlaczego cmoknął bruneta w policzek na co ten zrobił zaskoczoną minę. - Nie wiem co mam ci powiedzieć - mruknął słabo, odklejając się od ciepłego ciała Gryfona. - Nie wiem co robię. - Harry też nie wiedział. Patrzył w zmęczoną twarz Dracona, myśląc nad zaistniałą sytuacją. Niestety nigdy nie był dobry w analizowaniu jakichkolwiek sytuacji więc jedyne co przyszło mu do głowy to aby poczekać na rozwój sytuacji.
- Nic nie musisz mówić - mruknął w końcu, uśmiechając się delikatnie. Nagle poczuł w rządku dziwne ssanie a po chwili dało się słyszeć ciche burczenie. Draco przewrócił oczami. - W ogóle nie rozumiem tej dziwnej sytuacji ale wiem jedno - powiedział wszystkowiedzącym tonem. Ślizgon posłał mu pytające spojrzenie, podnosząc się z ziemi. - Jestem głodny - zakończył, uśmiechając się rozbrajająco. - Idziemy coś zjeść? - Zaproponował.
- Niby gdzie chcesz jeść o tej porze? - Draco uniósł jedną brew, otrzepując się z siana.
- Jak to "gdzie"? Oczywiście, że w kuchni - odparł Harry i ignorując fakt, że cały oblepiony jest sianem, pociągnął Draco za rękaw, sięgając jeszcze po swoją pelerynę niewidkę i okulary.

* * *

PS. Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się szybciej ;3.

Do poczytania!

2 komentarze:

  1. Rozdział strasznie mi się podobał, choć zauważyłam parę błędów. No, ale czekając tak długo na to opowiadanie, chwilami wątpiłam czy się pokaże następny rozdział. Napisany został strasznie pod kanon, choć jako wspomnienie do czegoś się już wydarzyło, było fajnym ujęciem sytuacji. Poza tym, w końcu jest ten wyczekiwany pocałunek. Wow. Podziwiam. Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    wspaniały, Hermiona i Zabini podejrzewają o co chodzi między Harrym, a Draco, tak właśnie podejrzewałam, że to właśnie Draco będzie w tym jeziorze, Harry się nim zajął po tym piciu, bardzo wkurza mnie Pansy...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń